Kilka powodów, dla których lubię jesień..

20:31 Unknown 1 Comments


Dużo osób twierdzi, że jesień to najpiękniejsza pora roku. Zgodzicie się z tym? Jesień ma coś w sobie, bywa piękna to prawda, ale nie jest to z pewnością moja ulubiona pora roku. 
Jestem pewna, że Was też denerwuje to, że nie zdążycie wstać z łóżka a za oknem już robi się szaro i ciemno.. 
Jednak jest kilka powodów, dla których da się polubić jesień..
Jakie to powody?

1. Świece i woski zapachowe - czyli cudowne zapachy w całym mieszkaniu..
Uwielbiam, gdy robi się ciemno a w pokoju zapalam kilka świeczek lub kominek. Piękne kolory, klimat i zapachy.



2. Aromatyczne napoje - herbaty i nie tylko..
Oprócz ulubionej herbaty, czyli zwykłej czarnej (albo świetnej edycji ''christmas time'' z dodatkiem przypraw, dostępna w Lidlu) z goździkami, laską cynamonu, miodem i wkrojoną pomarańczą uwielbiam również grzany cydr na miodzie. Również z goździkami i odrobiną cynamonu z dodatkiem miodu. Wystarczy podgrzać cydr i dodać przyprawy. Obiecuję Wam - jest przepyszny! Nie wyszedł mi tak samo jak oryginał w jeden z ulubionych restauracji, ale również smakował.
Grzańca też lubię, nie ukrywam. :)

Widziałam również dużo zdjęć z gorącą czekoladą albo kawą z Marshmallow. Kiedyś piłam kakao z piankami, ale było dla mnie za bardzo słodkie. Jeśli ktoś lubi i ma bzika na punkcie ślicznych dodatków i kubków to koniecznie zajrzyjcie to TK MAXX. Można tam dostać takie cudeńka.



3. Wieczory, które spędzamy na granie w Scrabble - tylko nasza dwójka, zapalone świeczki, miska pistacji i gra. Idealnie.

4. Długie wylegiwanie się w łóżku bez żadnych wyrzutów sumienia - nie będę tłumaczyć, na pewno mnie rozumiecie.. :)

5. Wielkie szaliki, swetry i ciepłe buty - ojjj tak, kocham! Lubię opatulić się w duży, ciepły szalik, nałożyć wielki sweter.


A Wy za co lubicie jesień? 
Jesień da się lubić, aczkolwiek odliczam już do LATA, naprawdę..




1 komentarze:

Pomysły na prezenty świąteczne.. :)

18:14 Unknown 9 Comments


Cześć! 
Mamy już połowę listopada - nawet nie wiem jakim cudem ten czas tak pędzi i ucieka mi przez palce? Jako że grudzień coraz bliżej, a dokładnie Mikołajki i do tego zbliża się nasza 3 rocznica, postanowiłam stworzyć małe kolaże z pomysłami na prezenty DLA NIEJ i DLA NIEGO.
Bardzo często mam tak, że zastanawiam się co kupić, co będzie lepsze, co przyda się bardziej.
Myślę, że Wy też tak macie. :)
Może akurat coś z tych rzeczy wpadnie Wam w oko i wykorzystacie pomysł.
My te prezenty stworzyliśmy pod siebie. Rzeczy które już mamy i które chcemy dostać. 


1. Perfumy - nie narzucam nic z góry. Każdy musi wybrać według siebie, według tego co lubi osoba, która ma je otrzymać. Na zdjęciu akurat Dior - zapach jest przepiękny, idealny. Według mnie perfumy to idealny prezent albo mały dodatek do prezentu. Zresztą, która kobieta nie lubi dobrze pachnieć.. ?
2. Torebka. Tutaj akurat torebka z Zary, którą możecie dostać w aktualnej kolekcji. Jest śliczna, malutka, idealna na imprezy. Wciąż się waham czy ją kupić, ponieważ łańcuszek jest za krótki jak dla mnie. Ale takie maleństwo na pewno przyda się każdej kobiecie.. :)
3. Bluza. Na zdjęciu bluza od MORE MOI. Niedawno odkryłam te cudeńka. Bluzy są dość oryginalne, kolorowe i na pewno nie są nudne. Tą ze zdjęcia akurat mam i muszę Wam powiedzieć, że jest świetna. Materiał, rozmiar i wykonanie - idealne! Zajrzyjcie koniecznie.
4. Bielizna. I nie mówię tu o zwykłych ''pantalonach'', ale już o droższej, pięknej i seksownej bieliźnie. Myślę, że i mężczyzna i kobieta ucieszy się bardzo z tego prezentu.. :)
5. Yankee Candle - co tu dużo mówić? Okres jesienny i zimowy to idealny czas na woski i świeczki. Szczególnie z tej firmy, którą uwielbiam i mogę Wam polecić.
6. Biżuteria. Ja ucieszyłabym się i z naszyjnika - szczególnie delikatnego, dość prostego, jak i z bransoletki czy również delikatnego pierścionka. A jak wiadomo - większość kobiet to typowe ''sroki'', więc.. :)

Przejdźmy do prezentów dla niego..
Mój facet wiedział idealnie co tu wkleić :)
1. Wymarzona gra na Xboxa. Tłumaczyć nie trzeba. W każdym facecie jest jeszcze trochę dzieciaka, bez względu na wiek. Jako, że mój J. uwielbia gry na Xboxa jak i na komputer to wiem zawsze, że taki prezent zrobi mu wielką frajdę. Radzę tylko delikatnie wypytać jaką grę chciałby mieć, którą część czy może jakąś nowszą wersję? Wszystko co chwilę się zmienia, wychodzą nowości dlatego lepiej się upewnić.
2. Ulubiona płyta. Gdybyście spojrzeli na jedną z naszych półek to zobaczylibyście, że mój facet płyty dostaje bardzo często. Wiem co lubi i czego słucha. Dość często śledzę czy akurat jego ulubiony raper nie wydaję nowego krążka i zawsze trafiam idealnie.. :)
3. Koszula. Jeśli znacie rozmiar i wymiary (chociaż łatwo je ''zdobyć'', jeśli nie :D) i Wasz facet tak jak mój uwielbia koszule to nic prostszego. Na zdjęciu koszula, którą możecie kupić na stronie James Button. Sprezentowałam jedną z nich dla mojego J. i jest zachwycony. Idealny materiał, krój i wykonanie. Jeśli boicie się zamawiać online to możecie wybrać inny sklep stacjonarny.
4. Bransoletka albo rzemyki skórzane. Niektórzy faceci lubią takie dodatki do codziennego stroju i myślę, że taki drobiazg to również fajny pomysł.
5. Męska torebka. Ile osób tyle opinii. Niektórzy faceci nienawidzą, a niektórzy uwielbiają. Moim zdaniem facet z fajną, porządną i modną torebką wygląda świetnie. Nie ma wypchanych kieszeni, nie nosi portfela w dłoni i w dodatku wygląda super. Elegancka czy bardziej sportowa - to już zależy od Was.
6. Ulubione perfumy. Tu akurat CK, które mój J. dostał z okazji Dnia Chłopaka. I chyba od pierwszego pryśnięcia stały się jego ulubionymi.. Wypróbujcie. :) Ja na pewno kupię je ponownie, przy zbliżającej się okazji.

Mam nadzieję, że coś z tych rzeczy przypadnie Wam do gustu. Jeśli macie jakiś inny pomysł to zachęcam do podzielenia się nim w komentarzach. :)
Chciałabym zachęcić Was jeszcze do małego konkursu, w którym możecie wygrać Timberki.
Zasady banalnie proste! Powodzenia. :)

9 komentarze:

Mężczyzna w kuchni, czyli jak przyrządzić makaron z krewetkami?

09:51 Unknown 9 Comments

Za każdym razem, gdy mieliśmy ochotę na krewetki lądowaliśmy w restauracji. Wydawało nam się, że nikt nie przyrządzi ich lepiej niż zdolny kucharz. Czyżby? Jakiś czas temu będąc na zakupach w oczy rzuciła nam się wielka paczka krewetek. Długo zastanawialiśmy się czy kupić, czy na pewno będziemy potrafili je zrobić, kto w ogóle się za to zabierze? (obstawiałam, że obowiązek spadnie na mnie :D ) Aleeee! Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana!

Przeważnie w kuchni rządzę ja. Nie ukrywam, że bardzo lubię gotować a w szczególności dla kogoś. Przyznaję, że mój chłopak jest mistrzem, jeśli chodzi o ryby i owoce morza. Więc już wiecie kto przyrządził te pyszne maleństwa.. :)

Bacznie obserwowałam mojego faceta w kuchni i robiłam dla Was zdjęcia, abyście mogli zainspirować się i spróbować przyrządzić krewetki w domu, jeśli lubicie. :)



Zacznijmy od listy zakupów, a więc.. 
 Makaron tagliatelle, sos pomidorowy - taki akurat możecie zrobić sami, ponieważ są to czyste pomidory bez żadnych dodatków, krewetki, czosnek, cytryna, natka pietruszki. 

Jeśli chodzi o przyprawy to - przyprawa to ryb i owoców morza, pieprz i sól, bazylia. Kiedyś robiliśmy również krewetki z dodatkiem białego wina, jeśli macie ochotę to również możecie dodać.


Nie za bardzo atrakcyjne zdjęcia, ale..  muszę pokazać Wam wszystko. :) Pierwszym krokiem jest rozmrożenie krewetek - zamoczcie je na chwilkę w ciepłej wodzie a po kilku sekundach będą już rozmrożone. Połóżcie je na papierowym ręczniku, aby odsączyć nadmiar wody.


Krewetki przyprawiamy. Kroimy natkę pietruszki.




My smażymy krewetki na maśle. Takie chyba smakują najbardziej. :)


Następnie dodajemy pietruszkę i sok z cytryny.
A na koniec dodajemy passatę i bazylię. Wszystko mieszamy i ''gotujemy'' przez chwilkę, aby sos stał się ciepły.


Pięknie wygląda, prawda?


Na koniec możecie przyozdobić pietruszką albo bazylią, to już nie ma znaczenia.
Całość pachnie i smakuje obłędnie!
Jeżeli jesteście fanami krewetek tak jak my to POLECAM, bo wyszło przepysznie!
Jak zawsze..  :)

9 komentarze:

Jak wyglądają moje studia? Czyli październik tuż, tuż..

11:54 Unknown 42 Comments

Witajcie kochani po dłuższej przerwie. :)

Końcówka wakacji nie była dla mnie łaskawa. Ten sezon wykończył mnie psychicznie, a szczególnie fizycznie, jeśli chodzi o pracę. Trochę chorowałam, wylądowałam na dłuższym zwolnieniu i dochodziłam do siebie. Po serii badań w końcu wyzdrowiałam, skończyłam leki, bóle żołądka i trzustki minęły. Po powrocie do pracy na moje nieszczęście znowu zachorowałam - tym razem angina..  Dziś jest chyba pierwszy dzień od dłuższego czasu kiedy czuję się dość dobrze.

Ale wróćmy do meritum. Dużo z Was pyta mnie o moje studia, o moją uczelnię. Jak to wszystko wygląda, co studiuję?

Zacznę od tego, że w liceum byłam w klasie biologiczno-chemicznej. W klasie maturalnej miałam małe zawirowania i nie mogłam kompletnie zdecydować się co chcę studiować, co chcę robić w przyszłości..  Miałam okres, że bardzo ale to BARDZO chciałam pracować jako stewardessa. Młodzieńcze marzenie, ale powiem Wam, że naprawdę byłam gotowa rzucić wszystko i zacząć coś robić w tym kierunku. Jeśli nadarzyłaby się jeszcze taka okazja, jeśli natknę się na jakieś ogłoszenie pracy czy kursów to..  czemu nie? :)

W liceum bardzo męczyłam się na biol - chemie. Pierwszy rok był dla mnie tragiczny. Miałam dość chemii, na książki z biologii nie mogłam patrzeć. Wiedziałam, że na pewno nie pójdę na studia takie, na których kolejne 5 lat będę się męczyć. Złożyłam papiery na kompletnie różne kierunki.
Turystyka, dietetyka i jako ostatni, którego w ogóle nie planowałam - dziennikarstwo i komunikacja społeczna.
Dostałam się na wszystkie. I jak już wiecie - wybrałam dziennikarstwo w Olsztynie.
To była dla mnie nowość, zupełnie inny kierunek, inne przedmioty, humanistyka? Szok.

Po I roku studiów, a właściwie po I semestrze byłam załamana. Poznałam cudownych ludzi, ale kierunek kompletnie mnie rozczarował. Przedmioty, które nie miały nic wspólnego z dziennikarstwem, zero praktyki, 90% historii..  Szczerze przyznam, że przecież mogłam dowiedzieć się wcześniej jakie będę miała wykłady i ćwiczenia. Czemu tego nie zrobiłam? Nie wiem.
Pierwszy rok jakoś minął. Sesja była bardzo łatwa, chociaż kosztowała mnie dużo stresu. 

Na drugim roku było już odrobinę lepiej. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że w tym momencie w ogóle nie pamiętam jakie miałam przedmioty..  Zrozumiałam też wtedy, że kompletnie nie nadają się na osobę ''publiczną'', która miałaby stać przed kamerą czy mikrofonem. Stres mnie po prostu zjadał. Jestem za bardzo wstydliwa, po prostu. Mogę pisać i pisać, ale w centrum uwagi nie będę. :)
Wtedy też wybrałam praktyki w jednej z lokalnych gazet. Innej postaci praktyk sobie nie wyobrażałam. Praktyki jak praktyki..  trochę naciągane, trochę nudne. Regionalne informacje nie zrobiły na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Pisanie newsów o wypadkach czy włamaniach również. No ale.. co kto lubi. :)

III rok studiów opierał się tylko na jednym - OBRONA LICENCJATU.
Obronę miałam w czerwcu, dłuuugie godziny przygotowywałam się do niej, aby dobrze odpowiedzieć na wszystkie pytania. Komisję miałam bardzo fajną, trafiłam idealnie. Stres pożarł mnie totalnie, co nie jest żadną nowością, ale jakoś się udało. Dyplom mam już w domu. :)


Za kilka dni znowu zawitam na wydziale humanistycznym, gdzie zacznę studia magisterskie o tym samym kierunku co wcześniej. Bardzo, ale to bardzo chciałam wybrać reklamę, PR. Niestety, żadna z tych specjalizacji nie została otwarta. Pewnie spytacie dlaczego nie wybrałam innego miasta? A to dlatego, że pokochałam Olsztyn, mam tu mieszkanie, pracę, chłopaka i przyjaciół. I za żadne skarby nie wyjechałabym stąd. :)

Podsumowując..  Gdyby cofnąć czas to nie wiem czy jeszcze raz wybrałabym ten kierunek. Raz te studia uwielbiam a raz nienawidzę. Wiele osób mówi, że prawdziwi dziennikarze nie powinni studiować dziennikarstwa. Czy to prawda? Sama nie wiem..
Studiując dziennikarstwo nie jesteś w 100% skazany na to, aby być dziennikarzem, Jest dużo innych i może ciekawszych opcji. Jak dla mnie.

Pytacie mnie też często czy pracuję? Tak, jak już wiecie - pracuję. Uwierzcie mi, że połączenie pracy i jednego kierunku studiów to nic trudnego. Ja zaczęłam pracować już na I roku.
Tu mogę pochwalić mojego chłopaka - który potrafi połączyć pracę (a pracuje o wiele więcej niż ja), dwa kierunki studiów, czas na treningi i czas dla mnie, dla nas..  To jest dopiero coś. Mogę podziwiać i pękać z dumy. Wiem ile go to kosztuje..

Jeśli chodzi o przyszłość.. Za dwa lata skończę studia. Wiem jak szybko to minie. Zastanawiam się czy za rok nie wziąć jakiegoś dodatkowego kierunku. Może otworzą jakąś ciekawą specjalizację? 
W przyszłości widzę siebie w jakiejś fajnej, kobiecej redakcji. Chciałabym pisać i tworzyć coś kreatywnego co interesuje mnie i inne kobiety. Portal czy prasa właśnie w 100% kobieca. Zobaczymy co z tego wyniknie. :)

42 komentarze:

Jak zrobić ciasto ze śliwkami bez MIKSERA? :)

14:02 Unknown 2 Comments

Cześć!

Wieki mnie nie było na blogu, trochę go zaniedbałam. Ale sierpień był dla mnie tragicznym miesiącem, szczególnie w pracy. Do tego moja choroba w ostatnich dniach, kilka wyjazdów i tak wyszło. Ale mam nadzieję, że we wrześniu wszystko wróci do normy. 

Kilka dni temu dostałam od dziadków ogromny kosz śliwek prosto z działki. Szczerze powiem, że za śliwkami za bardzo nie przepadam, ale nie chciałam, aby się zmarnowały..
Jako, że mój facet jest łasuchem - zaczęłam szperać w sieci jakie to upiec ciasto.. Koniecznie ze śliwkami. Widziałam już masę ciast - bez cukru, bez mąki, bez jajek aż w końcu znalazłam bez miksera.
Prawdę mówiąc byłam pewna, że ciasto nie wyrośnie albo coś pójdzie nie tak. Jakieś grudki, słabo wymieszane składniki. Aleeee! Wyszło CUDOWNE.
Całe nasze mieszkanie pachniało genialnie. :)

Podzielę się z Wami przepisem, ale zdjęć w trakcie nie robiłam, ponieważ..  jestem okropną bałaganiarą, jeśli chodzi o kuchnię. Gdy mój facet wszedł po ''wszystkim'' do kuchni to nie mógł uwierzyć, co się działo w zlewie, zmywarce, na blatach..  Dlatego wolałam Wam tego zaoszczędzić. :) 


Jak widzicie - dodałam też troszkę jabłek, ale baaardzo znikomą ilość, tylko dla smaku, żebym mogła je powyjadać, bo bardzo lubię pieczone z cynamonem. :)

Więc tak..  Do ciasta będzie nam potrzebne : 
masło;
2 szklanki mąki (200ml)
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej;
2 łyżeczki proszku do pieczenia;
3/4 szklanki cukru - chociaż ja dałam mniej;
odrobina soli;
3 jajka;
jogurt naturalny;
1/2 szklanka oleju;
ekstrakt waniliowy;
śliwki;

Jeśli chodzi o kruszonkę to - 3 łyżki mąki, 2 łyżki masła i 3 łyżki cukru;

Do miski wsypałam mąkę zwykłą i ziemniaczaną, proszek do pieczenia, cukier i sól.
Mieszamy wszystko. Do drugiej miski wsypujemy składniki mokre : jajka, jogurt (szklanka wystarczy), olej, olejek waniliowy i wszystko dokładnie mieszamy.

Później powoli łączymy ze sobą mokre + suche składniki i mieszamy. 
Wszystko wylewamy na blachę, wykładamy owoce a na koniec posypujemy kruszonką.

Piekarnik wstawiamy do nagrzanego piekarnika 200 stopni i pieczemy 45 min.
Nic prostszego, prawda? 

 

Smacznego!





2 komentarze:

Weekend w Mikołajkach

13:40 Unknown 12 Comments

Cześć!

Tego mi było trzeba.. Jak pewnie już wiecie z mojego Instagrama - wraz z moim chłopakiem wybraliśmy się do naszych przyjaciół na weekend do Mikołajek. To były cudowne 4 dni i bardzo żałuję, że minęły tak szybko!


Z Olsztyna do Mikołajek to tylko godzina jazdy autem. Tak mały dystans dzieli nas od tego małego raju. Zakochałam się w tym mieście bez pamięci i żałuję, że sezon już powoli dobiega końca.
Te 4 dni spędziliśmy na 150% aktywnie. Nie było godziny, żebyśmy siedzieli bezczynnie i nic nie robili. Wszystko było idealnie zaplanowane, a to za sprawą dwóch moich (elastycznych) pań, które pewnie będą to czytały - więc raz jeszcze chcę podziękować. <3

Jeśli chodzi o nocleg to na każdym kroku macie hotele albo pokoje do wynajęcia. Nie radziłabym jednak jechać w ciemno, ponieważ większość pokoi jest już zarezerwowana. My znaleźliśmy pokój dla dwojga, aczkolwiek zarezerwowaliśmy go już w lipcu. Pokój był idealny dla 2 osób, z łazienką i kuchnią na górze połączoną z tarasem, do tego w samym centrum miasta z widokiem na jezioro.

Zacznijmy od tego, że w Mikołajkach macie multum atrakcji do wykorzystania. My zaliczyliśmy praktycznie wszystko - plażę miejską, mały rejsik, hotel Gołębiewski (sauny, solanki i baseny), tour po promenadzie i restauracjach, pobliskie kluby i dyskoteki. Jestem strasznie zadowolona, tym bardziej, że pogoda dopisała nam w 100%.






Wszędzie znajdziecie malutkie stragany, które kuszą turystów pamiątkami.



Jest sierpień, a więc sezon w pełni. Mikołajki tętnią życiem. Jest cudowna atmosfera, mnóstwo statków i łodzi, pełno ludzi, turystów. W każdy wieczór organizowane są koncerty, a później imprezy aż do rana. 

Jeśli chodzi o gastronomie to muszę Wam powiedzieć, że bywało równie.
My z polecenia naszych znajomych wiedzieliśmy do której restauracji warto pójść, a którą raczej omijać z daleka. Jedzenie było pyszne, szczególnie rybki, ale obsługa i podejście niektórych kelnerów..  

Śniadania jedliśmy w Tawernie Pod Złamanym Pagajem - polecam, było przepysznie. :)


Wieczorami lądowaliśmy w ulubionej restauracji naszych przyjaciół - Przystań.
Jedzie przepyszne, najlepsza ryba w borowikach jaką jadłam (niestety, nie zdążyłam zrobić zdjęcia), aczkolwiek obsługa i podejście do klienta po złożonych skargach sięga 0, jak już wspomniałam wyżej. A szkoda, bo restauracja naprawdę ma potencjał. :)

Dwa dania niżej to już Restauracja Na Wodzie. Bardzo przypomina naszą olsztyńską Przystań.








Piękna promenada i widoki.





Było naprawdę super! Jeśli chcecie oderwać się od rzeczywistości, spędzić fajnie czas to naprawdę polecam Mikołajki. W sumie chyba nie muszę polecać, bo każdy wie jak tam jest.. :)
Jedyną smutną rzeczą było to, że ktoś mi ukradł ukochanego selfie sticka.. No trudno..
Jeszcze tam wrócimy!






A Wy byliście w Mikołajkach? Może się wybieracie? Dajcie znać!





12 komentarze:

selfie stick!

17:57 Unknown 11 Comments

Cześć!
Jeszcze rok temu będąc w Paryżu śmiałam się wraz z moim chłopakiem z chińczyków, którzy na każdym kroku robili sobie zdjęcia z ''dziwnego'' kijka. Nie mogłam uwierzyć, że wymyślili takie urządzenie do robienia selfie. Z czasem stało się to coraz bardziej popularne i z czasem oczywiście zaczęło mi się to podobać..
Szczególnie teraz, gdy planujemy wakacje taki kijek to przydatna rzecz. Będąc w obcym kraju nigdy nie chcemy dawać sprzętu przechodniom i miejscowym, aby zrobili nam zdjęcie. Czasami ktoś nowo poznany z wycieczki oferował swoją pomoc przy uwiecznianiu nas samych z zabytkami, ale teraz nie będzie to już potrzebne. :)

Dziś rano do moich drzwi zapukał kurier, a w paczuszce znajdował się właśnie SELFIE STICK. Chciałam pokazać Wam jak malutka paczka to była, ale nie mogłam się powstrzymać przed otwarciem. Selfie Sticka naprawdę można złożyć do malutkich rozmiarów.


kijek możecie zamówić na :



Polecam! Są różne warianty, różne kolory i różne funkcje. Możecie wybierać.
Ceny są naprawdę dobre, wydaje mi się, że najtańsze na rynku? Może się mylę, choć tańszych sticków do tej pory nie widziałam.



Jeśli wybieracie się na wakacje, na weekend albo po prostu chcecie mieć radochę z wykonywanych zdjęć dla siebie i bliskich - nie zastanawiajcie się!


Korzystając z okazji zrobiliśmy również parę innych zdjęć na bloga. Fotki wykonaliśmy na Kortowie. Muszę Wam powiedzieć, że teraz w okresie wakacyjnym, gdy nie ma studentów w Olsztynie Kortowo świeci pustkami..  Jest tam tak pusto i smutno. Przypominając sobie jakie tłum są w okresie kwiecień - czerwiec nie mogłam uwierzyć, że teraz to miejsce po prostu umarło na czas wakacji.

Wracając do zdjęć - mimo, że mamy już koniec lipca pogoda przypomina raczej jesień..  Sami możecie zobaczyć - długie spodnie, sweter..



buty i sweterek - h&m
spodnie i torebka - stradivarius









11 komentarze: