Jak wyglądają moje studia? Czyli październik tuż, tuż..

11:54 Unknown 42 Comments

Witajcie kochani po dłuższej przerwie. :)

Końcówka wakacji nie była dla mnie łaskawa. Ten sezon wykończył mnie psychicznie, a szczególnie fizycznie, jeśli chodzi o pracę. Trochę chorowałam, wylądowałam na dłuższym zwolnieniu i dochodziłam do siebie. Po serii badań w końcu wyzdrowiałam, skończyłam leki, bóle żołądka i trzustki minęły. Po powrocie do pracy na moje nieszczęście znowu zachorowałam - tym razem angina..  Dziś jest chyba pierwszy dzień od dłuższego czasu kiedy czuję się dość dobrze.

Ale wróćmy do meritum. Dużo z Was pyta mnie o moje studia, o moją uczelnię. Jak to wszystko wygląda, co studiuję?

Zacznę od tego, że w liceum byłam w klasie biologiczno-chemicznej. W klasie maturalnej miałam małe zawirowania i nie mogłam kompletnie zdecydować się co chcę studiować, co chcę robić w przyszłości..  Miałam okres, że bardzo ale to BARDZO chciałam pracować jako stewardessa. Młodzieńcze marzenie, ale powiem Wam, że naprawdę byłam gotowa rzucić wszystko i zacząć coś robić w tym kierunku. Jeśli nadarzyłaby się jeszcze taka okazja, jeśli natknę się na jakieś ogłoszenie pracy czy kursów to..  czemu nie? :)

W liceum bardzo męczyłam się na biol - chemie. Pierwszy rok był dla mnie tragiczny. Miałam dość chemii, na książki z biologii nie mogłam patrzeć. Wiedziałam, że na pewno nie pójdę na studia takie, na których kolejne 5 lat będę się męczyć. Złożyłam papiery na kompletnie różne kierunki.
Turystyka, dietetyka i jako ostatni, którego w ogóle nie planowałam - dziennikarstwo i komunikacja społeczna.
Dostałam się na wszystkie. I jak już wiecie - wybrałam dziennikarstwo w Olsztynie.
To była dla mnie nowość, zupełnie inny kierunek, inne przedmioty, humanistyka? Szok.

Po I roku studiów, a właściwie po I semestrze byłam załamana. Poznałam cudownych ludzi, ale kierunek kompletnie mnie rozczarował. Przedmioty, które nie miały nic wspólnego z dziennikarstwem, zero praktyki, 90% historii..  Szczerze przyznam, że przecież mogłam dowiedzieć się wcześniej jakie będę miała wykłady i ćwiczenia. Czemu tego nie zrobiłam? Nie wiem.
Pierwszy rok jakoś minął. Sesja była bardzo łatwa, chociaż kosztowała mnie dużo stresu. 

Na drugim roku było już odrobinę lepiej. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że w tym momencie w ogóle nie pamiętam jakie miałam przedmioty..  Zrozumiałam też wtedy, że kompletnie nie nadają się na osobę ''publiczną'', która miałaby stać przed kamerą czy mikrofonem. Stres mnie po prostu zjadał. Jestem za bardzo wstydliwa, po prostu. Mogę pisać i pisać, ale w centrum uwagi nie będę. :)
Wtedy też wybrałam praktyki w jednej z lokalnych gazet. Innej postaci praktyk sobie nie wyobrażałam. Praktyki jak praktyki..  trochę naciągane, trochę nudne. Regionalne informacje nie zrobiły na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Pisanie newsów o wypadkach czy włamaniach również. No ale.. co kto lubi. :)

III rok studiów opierał się tylko na jednym - OBRONA LICENCJATU.
Obronę miałam w czerwcu, dłuuugie godziny przygotowywałam się do niej, aby dobrze odpowiedzieć na wszystkie pytania. Komisję miałam bardzo fajną, trafiłam idealnie. Stres pożarł mnie totalnie, co nie jest żadną nowością, ale jakoś się udało. Dyplom mam już w domu. :)


Za kilka dni znowu zawitam na wydziale humanistycznym, gdzie zacznę studia magisterskie o tym samym kierunku co wcześniej. Bardzo, ale to bardzo chciałam wybrać reklamę, PR. Niestety, żadna z tych specjalizacji nie została otwarta. Pewnie spytacie dlaczego nie wybrałam innego miasta? A to dlatego, że pokochałam Olsztyn, mam tu mieszkanie, pracę, chłopaka i przyjaciół. I za żadne skarby nie wyjechałabym stąd. :)

Podsumowując..  Gdyby cofnąć czas to nie wiem czy jeszcze raz wybrałabym ten kierunek. Raz te studia uwielbiam a raz nienawidzę. Wiele osób mówi, że prawdziwi dziennikarze nie powinni studiować dziennikarstwa. Czy to prawda? Sama nie wiem..
Studiując dziennikarstwo nie jesteś w 100% skazany na to, aby być dziennikarzem, Jest dużo innych i może ciekawszych opcji. Jak dla mnie.

Pytacie mnie też często czy pracuję? Tak, jak już wiecie - pracuję. Uwierzcie mi, że połączenie pracy i jednego kierunku studiów to nic trudnego. Ja zaczęłam pracować już na I roku.
Tu mogę pochwalić mojego chłopaka - który potrafi połączyć pracę (a pracuje o wiele więcej niż ja), dwa kierunki studiów, czas na treningi i czas dla mnie, dla nas..  To jest dopiero coś. Mogę podziwiać i pękać z dumy. Wiem ile go to kosztuje..

Jeśli chodzi o przyszłość.. Za dwa lata skończę studia. Wiem jak szybko to minie. Zastanawiam się czy za rok nie wziąć jakiegoś dodatkowego kierunku. Może otworzą jakąś ciekawą specjalizację? 
W przyszłości widzę siebie w jakiejś fajnej, kobiecej redakcji. Chciałabym pisać i tworzyć coś kreatywnego co interesuje mnie i inne kobiety. Portal czy prasa właśnie w 100% kobieca. Zobaczymy co z tego wyniknie. :)

42 komentarze:

Jak zrobić ciasto ze śliwkami bez MIKSERA? :)

14:02 Unknown 2 Comments

Cześć!

Wieki mnie nie było na blogu, trochę go zaniedbałam. Ale sierpień był dla mnie tragicznym miesiącem, szczególnie w pracy. Do tego moja choroba w ostatnich dniach, kilka wyjazdów i tak wyszło. Ale mam nadzieję, że we wrześniu wszystko wróci do normy. 

Kilka dni temu dostałam od dziadków ogromny kosz śliwek prosto z działki. Szczerze powiem, że za śliwkami za bardzo nie przepadam, ale nie chciałam, aby się zmarnowały..
Jako, że mój facet jest łasuchem - zaczęłam szperać w sieci jakie to upiec ciasto.. Koniecznie ze śliwkami. Widziałam już masę ciast - bez cukru, bez mąki, bez jajek aż w końcu znalazłam bez miksera.
Prawdę mówiąc byłam pewna, że ciasto nie wyrośnie albo coś pójdzie nie tak. Jakieś grudki, słabo wymieszane składniki. Aleeee! Wyszło CUDOWNE.
Całe nasze mieszkanie pachniało genialnie. :)

Podzielę się z Wami przepisem, ale zdjęć w trakcie nie robiłam, ponieważ..  jestem okropną bałaganiarą, jeśli chodzi o kuchnię. Gdy mój facet wszedł po ''wszystkim'' do kuchni to nie mógł uwierzyć, co się działo w zlewie, zmywarce, na blatach..  Dlatego wolałam Wam tego zaoszczędzić. :) 


Jak widzicie - dodałam też troszkę jabłek, ale baaardzo znikomą ilość, tylko dla smaku, żebym mogła je powyjadać, bo bardzo lubię pieczone z cynamonem. :)

Więc tak..  Do ciasta będzie nam potrzebne : 
masło;
2 szklanki mąki (200ml)
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej;
2 łyżeczki proszku do pieczenia;
3/4 szklanki cukru - chociaż ja dałam mniej;
odrobina soli;
3 jajka;
jogurt naturalny;
1/2 szklanka oleju;
ekstrakt waniliowy;
śliwki;

Jeśli chodzi o kruszonkę to - 3 łyżki mąki, 2 łyżki masła i 3 łyżki cukru;

Do miski wsypałam mąkę zwykłą i ziemniaczaną, proszek do pieczenia, cukier i sól.
Mieszamy wszystko. Do drugiej miski wsypujemy składniki mokre : jajka, jogurt (szklanka wystarczy), olej, olejek waniliowy i wszystko dokładnie mieszamy.

Później powoli łączymy ze sobą mokre + suche składniki i mieszamy. 
Wszystko wylewamy na blachę, wykładamy owoce a na koniec posypujemy kruszonką.

Piekarnik wstawiamy do nagrzanego piekarnika 200 stopni i pieczemy 45 min.
Nic prostszego, prawda? 

 

Smacznego!





2 komentarze: