Mogę Wam coś polecić.. czyli MOI ulubieńcy! Kringle, Pandora, Balmain, Bielenda!
Hej, hej!
W tą ponurą i deszczową sobotę (jeju, chcę wrócić do Grecji!) przygotowałam dla Was post o moich ulubieńcach - kompletny misz masz tak jak zawsze. Zastanawiałam się czy dorzucić też ubraniowych ulubieńców, ale te typowo ubraniowe rzeczy pokazuję Wam zawsze na moim Instagramie. Chociaż, jeśli chcecie to dajcie znać, spróbuję coś tu wplątać w kolejnym poście. :)
Dzisiaj koniecznie muszę zacząć pisać plan do mojej pracy magisterskiej. Zmieniłam temat, więc jestem trochę do tyłu - wcześniej miałam przygotowane materiały. Nie za dużo, ale zawsze coś. Pewnie zapytacie o czym będę pisać? Temat nie jest sprecyzowany, ponieważ najpierw muszę dostarczyć mój plan, zarys pracy. Ale praca będzie głównie o social mediach, o wpływie SM i wszystkich popularnych aplikacji na młode społeczeństwo, na psychikę oraz na relacje międzyludzkie. Z czasem na pewno rozwinę to jeszcze bardziej, ale na razie opieram się na tym. :)
Przejdźmy do ulubieńców..
Wiecie, że uwielbiam świeczki i woski, prawda? Sądzę, że większość z Was również. Zaczęłam już palić typowo jesienne woski, które umilają mi każdy wieczór. Ale na przekór - mam cudowną świeczkę, która ani trochę nie jest jesienna. Pachnie świeżością, czystością, wodą kwiatową (kojarzę ten zapach z domu). Jest idealna i staram się ją oszczędzać, ( też tak macie? )
Teraz jedna rzecz z biżuterii. Pandora. Nigdy nie chciałam jej mieć. W pewnym momencie zrobiła się bardzo, ale to bardzo modna. Każdy ją miał. Do mnie nie przemawiała, przechodziłam obojętnie obok charmsów. W lipcu, przed moimi urodzinami byliśmy w salonie Pandory. Chciałam zobaczyć kolczyki i pierścionki, strasznie mi się podobały na ich stronie internetowej. W realu wyglądały trochę jak małe, plastikowe zabaweczki - tak przynajmniej określił je mój narzeczony. Kilka dni później, w dniu moich urodził otwierałam pudełeczko z Pandory. Przyznam szczerze - nie byłam zachwycona. Bransoletka oczywiście jest śliczna, charmsy i zapięcia również. Dopiero później zaczęłam się do niej przyzwyczajać, zaczęłam czytać o znaczeniu charmsów, o tym, że możemy je dopasować do każdej ważnej chwili w naszym życiu, do naszych wspomnień. Pierwszym charmsem była ''nieskończoność'', która ma oznaczyć naszą miłość. Dodatkowo miałam tam również klipsy, które są ozdobą i oddzielają charmsy od siebie. Następnie dokupiłam wieżę Eiffla, która przypomina mi nasze wakacje w Paryżu. Teraz planuję kupić palmę albo miniaturkę pierścionka, aby ZAWSZE wspominać Grecję i nasze zaręczyny. Naprawdę zrozumiałam jak ogromne znaczenie mają takie małe, słodkie charmsy. Jeśli zastanawiacie się czy warto? WARTO. :) Pamiątka na całe życie. I zamierzam kupować tylko takie charmsy, które coś dla mnie znaczą.
Czas na USTA. Moi matowi ulubieńcy ze sklepu @letsbeauty_sklep. Uwielbiam pomadki Golden Rose i zawsze będę ich używać, ale te matowe pomadki wygrywają wszystko. Czasami mam wrażenie, że są AŻ za bardzo matowe. Bardzo ''wpijają'' się w usta. Nie zmyjecie ich wodą ani nawet płynem micelarnym. Próbowałam - szminkę miałam na całej twarzy. Ważne, aby mieć wypielęgnowane i nie przesuszone usta, bo efekt będzie po prostu brzydki. Zajrzyjcie, może znajdziecie jakieś kolory dla siebie. :)
Teraz czas na cerę. Krem algi morskie i płyn micelarny. Kremu używałam wcześniej (jest już na wykończeniu) i miałam go ze sobą w Grecji. Spisał się w 100%. Idealnie zadbał o moją przesuszoną od słońca cerę, nawilżył ją i do tego pięknie pachnie. Jeśli chodzi o płyn - jest to dla mnie nowość. Znalazłam go w Naturze, akurat na promocji - około 15 zł. Do tej pory używałam Garniera (różowego), był dobry, ale jak to ja - szukałam czegoś nowego. No i nie zawiodłam się. Świetnie zmywa podkład i kredkę z brwi. Jak na razie mój makijaż opiera się tylko na tym. W czwartek zdejmuję rzęsy, więc ocenię jak radzi sobie z tuszem i eyelinerem. :)
Włosy. Zawsze dostaję od Was mnóstwo komplementów na temat włosów. Jest mi bardzo miło. :)
Jak wiecie do włosów używam tylko szamponu i olejku z Avonu. Dopiero teraz znalazłam fajną odżywkę do włosów, zobaczymy jak się spisze.
Zdarza się, że prostuję włosy. Wtedy PRZED używam jedwabiu z firmy Loton (teraz nie mogę go nigdzie znaleźć, help!) albo sprayu od Balmain. Ostatnio na snapie pokazałam Wam moje włosy po jego użyciu i byłyście zachwycone... No i prawda, wyglądały bajecznie. Jak po wizycie od fryzjera.
Ale trzeba z nim uważać, bo jest tłusty. Najlepiej pryskać nim końcówki. Jeśli suszę włosy to nakładam go na mokre. A jeśli prostuję - to na suche. W jednym i drugim przypadku świetnie się spisuje. :)
I ostatni ulubieniec - zapach. A dokładniej Armani Si. Idealne perfumy na dzień, bardzo delikatne, wyczuwalna jest wanilia. Czuć też porzeczkę i różę. Zapach jest genialny. Używam go tylko na specjalne okazję. Jeśli nie wąchałyście to polecam - zakochacie się. :)
9 komentarze: