Ulubieńcy kosmetyczni! I jeden BUBEL :)
No cześć!
Prosiliście, żebym zaczęła trochę częściej pisać - no to piszę. :)
Dzisiaj przychodzę do Was z małymi ulubieńcami ostatnich dni, tygodni. Często pytacie czego używam, co mam na ustach, jaki podkład warto kupić? A więc przedstawię Wam moje ulubione kosmetyki, które naprawdę warte są polecenia.
Zacznę może od ulubionych i najlepszych (!!!) szminek z Golden Rose. O usta pytacie najczęściej. A ja zawsze na zamianę używam tych oto 3 produktów.
Matowe kredki GR - numer 12 i 10. Oraz wersja płynna - numer 01. Bardzo, ale to bardzo ciesze się, że odkryłam te pomadki! Nigdy nie miałam nic lepszego w swojej kosmetyczce. Nigdy wcześniej też nie używałam matowych pomadek. Z wyjątkiem Bourjois Velvet, którą używałam tylko na specjalne okazje albo latem przez jej dość intensywny kolor. Piękny, ale intensywny. Wspomnę też o cenie, bo Bourjois kosztuje około 60zł, a płynna wersja (czyli taka sama) z GR kosztuje około 20zł. Kredki są jeszcze tańsze, bo około 12zł. Jest ogromna gama kolorów do wyboru, kredki pięknie trzymają się na ustach, a do tego kosztują niewiele. Wiem, że wersja płynna w numerze 01 jest bardzo ''pożądana''. Ja nie mogłam dostać jej ani w Olsztynie ani w Ełku. Zamówiłam online.
Skoro jesteśmy już przy pomadkach to warta pokazania jest również pomadka z firmy Mac. Jest to prezent od mojej teściowej. Kolor jest śliczny, idealny na wiosnę i lato! Bardzo dobrze współgra z ciemniejszą karnacją.
Nie jest ona do końca matowa, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Na ustach wytrzymuje kilka godzin, czasami wymagane są poprawki koloru. Jeżeli macie dostęp do tych produktów i szukacie czegoś fajnego na ten letni okres to naprawdę WARTO! :)
Przejdźmy teraz do twarzy i do mojego ulubionego podkładu. Miałam go kiedyś - wydaję mi się, że zimą. Byłam bardzo zadowolona, do mojej dość suchej cery pasował idealnie. Zupełnie o nim zapomniałam. Dobrze, że ''obudziłam się'' w porę na promocji w Rossmannie. :) Żałuję tylko, że wzięłam 1 - mogłam wziąć na zapas. Podkład pięknie rozświetla cerę, są w nim drobinki brokatu, które czasami mnie drażnią a czasami dodają uroku. Jest wydajny i naprawdę ma dobre krycie. A do tego bardzo ładnie pachnie. Wcześniej, przez jakiś czas używałam Maybelline Affinitone (czarne opakowanie), który po prostu śmierdzi alkoholem.
Będąc w Naturze skusiła mnie promocja na wszelkie toniki oraz żele do twarzy. Nie mam jednego, stałego żelu, do którego ciągle wracam. Zawsze kupuje coś innego, bo nie mogę trafić na ideał. Tym razem jest chyba troszkę inaczej, ponieważ znalazłam COŚ z czego jestem w 100% zadowolona. Na promocji kosztował jakieś 10-11zł. Zapach tego produktu przypomina mi nastoletnie czasy, kiedy to pierwszy raz próbowałam kosmetyków Nivea. Pięknie pachnie. Bardzo dobrze oczyszcza twarz, nie muszę dokładać żelu ani używać innego kosmetyku po nim. Do tego od razu peelinguje twarz, co mnie cieszy, ponieważ peeling twarzy robiłam naprawdę bardzo, bardzo rzadko.
Kolejną rzeczą będzie balsam nawilżająco-rozświetlający. Czy nawilża to nie wiem, ale za to pięknie rozświetla! Nakładam go tylko na jakieś specjalne okazję. Imprezy, randki czy jakieś fajne wyjścia. Balsam nadaje skórze piękny, lśniący brązowy kolor. No wygląda po prostu przepięknie. Obojczyki, ramiona, ręce - uwielbiam podkreślać te części ciała.
Jesteśmy przy rozświetlaniu to polecę Wam też bardzo fajny produkty i do tego tani. Rozświetlacz z Wibo. Nie wiem czemu go kupiłam, stałam w Rossmannie, czekając aż zwolni się w końcu trochę miejsca (tak, mówię o promocji -49%) i całkiem niechcący wpadł mi ręce.. Obawiałam się, ponieważ jest naprawdę tani, nie było testera a do tego Wibo kojarzy mi się z dość marną marką. Ale wzięłam. I co? I jestem bardzo zadowolona. Pięknie rozświetla. Może nie jest to rozświetlenie na cały dzień, ale kilka godzin naprawdę pięknie utrzymuje się na buzi. Warto spróbować, tym bardziej, że jest naprawdę tani. Więc nawet jeśli się rozczarujecie ( a raczej tak nie będzie :)) to nie będzie szkoda!
I ostatnia rzecz, ale nie kosmetyczna i w sumie, która trochę mnie rozczarowała to pasta do zębów firmy BLANX. Dużo z Was mi ją polecało. Niektóre dziewczyny pisały, że działa od razu po 1 zastosowaniu - w to akurat nie wierzyłam.. :) Używam jej około 2 tygodni i efektów nie widzę w ogóle. Z zębami nie dzieje się nic. Przy pierwszym użyciu bardzo poraniła mi dziąsła i naprawdę cierpiałam kilka dni. Wszystko się zagoiło, więc zrobiłam do niej drugie podejście. Teraz jest ok, ale strasznie drażni mnie brak miętowego smaku/zapachu oraz to, że kompletnie nie wybiela. Pasta kosztowała około 30zł. Nie łudziłam się, że wybieli moje zęby tak pięknie jak paski czy inne metody wybielania. Myślałam jednak, że zadziała chociaż w małym stopniu. Niestety. Jeśli zastanawiacie się nad ta pastą to odradzę Wam od razu - po prostu strata pieniędzy.
31 komentarze: